Siedem grzechów głównych Trio Gintrowski Kaczmarski Łapiński
Tekst piosenki i chwyty na gitarę
-
47 ulubionych
W
Ucz
Na s
Przeżyliśmy Rolanda, by świadczyć śmierć Karola,
Pozostałościom mocarstw nie oczekiwać łaski.
Razem z Ludwikiem Świętym widząc się w aureolach
Wyrzygiwaliśmy krew w jerozolimskie piaski.
Co było wszechpotężne – zdaje się niedorzeczne.
Gdzie słodka woń Arabii? Gdzie tajemniczy Syjam?
Religie tysiącletnie też nie są dla nas wieczne
I demokracja kwitnie, dojrzewa i przemija…
A nas wi
Na prz
Chc
Br
B
W
Gni
A z
Tak zbr
Stawi
Każd
My – l
Jest
Zaj
Sam
Któr
Wierzchowiec się potyka, bo ciąży mu kulbaka
I jeździec w pełnej zbroi błądzący po pagórkach.
Jesteśmy jak zwierzęta – z rytmami śmierci zżyte,
Choć człowiek w nas – do Nowej wciąż prze Jerozolimy;
Więc nastawiamy ucha na echa nowych bitew,
Bo wiemy, że na pewno je w końcu usłyszymy
I wi
Na prz
Chc
Br
B
W
Gni
A z
Tak zbr
Będzi
fis
ielkich upG
adków wiA
ęcejG
widzfis
ieliśmy niż wzlotów,fis
Byliśmy G
oczywA
iścieG
na fis
uczcie Baltazara,Ucz
e
ylifis
śmy się mG
owyfis
zwycie
ęskich WizygotówNa s
fis
łużbie G
ostatniA
egoG
przefis
piwszy żołd Cezara.Przeżyliśmy Rolanda, by świadczyć śmierć Karola,
Pozostałościom mocarstw nie oczekiwać łaski.
Razem z Ludwikiem Świętym widząc się w aureolach
Wyrzygiwaliśmy krew w jerozolimskie piaski.
Co było wszechpotężne – zdaje się niedorzeczne.
Gdzie słodka woń Arabii? Gdzie tajemniczy Syjam?
Religie tysiącletnie też nie są dla nas wieczne
I demokracja kwitnie, dojrzewa i przemija…
A nas wi
G
edzie siedem demD
onów, co nami się ke
armią:Na prz
G
edzie pD
ycha poda
ąża z tańczC
ącą late
arnią,Chc
G
iwość wczepD
iła się w sia
odło i grzC
ebie po se
akwach,Br
C
oi pod zbroją lubiG
eżność, pokusa nieła
atwa.B
G
andzioch domD
aga się pła
ynów i strC
aw do przese
ytu,W
G
abi rozkD
oszne lena
istwo do łC
óż z aksame
itu,Gni
C
ew zrywa ze snu i grG
oźbą na oślep wywa
ija,A z
G
azdrość niD
e wie, co sa
en i po cC
ichu zabe
ija.Tak zbr
G
ojni w moce, na ktD
óre nie ma leke
arstwaStawi
G
amy nadal D
i obalamy moce
arstwa.Każd
e
emu wfis
ięc z impG
eriówA
bezsprze
ecznie zasłużeniMy – l
G
udzie piA
óra, mih
ecza lA
ub zh
ajęczego lękuJest
D
eśmy grC
abarzh
ami sC
wych wła
asnych dzieł stworzenia,Zaj
C
ęczym lh
ękiem na
iszcząc jh
e, miG
eczem lub piosenką.Sam
h
otnie wA
ędrujG
emyA
po fis
dawnych bitew szlakach,Któr
a
ymi dzG
isiaj rfis
ządzi chwG
ast, ke
amień lub jaszczurka.Wierzchowiec się potyka, bo ciąży mu kulbaka
I jeździec w pełnej zbroi błądzący po pagórkach.
Jesteśmy jak zwierzęta – z rytmami śmierci zżyte,
Choć człowiek w nas – do Nowej wciąż prze Jerozolimy;
Więc nastawiamy ucha na echa nowych bitew,
Bo wiemy, że na pewno je w końcu usłyszymy
I wi
G
edzie nas siedem demD
onów, co nami się ke
armią:Na prz
G
edzie pD
ycha poda
ąża z tańczC
ącą late
arnią,Chc
G
iwość wczepD
iła się w sia
odło i grzC
ebie po se
akwach,Br
C
oi pod zbroją lubiG
eżność, pokusa nieła
atwa.B
G
andzioch domD
aga się pła
ynów i strC
aw do przese
ytu,W
G
abi rozkD
oszne lena
istwo do łC
óż z aksame
itu,Gni
C
ew zrywa ze snu i grG
oźbą na oślep wywa
ija,A z
G
azdrość niD
e wie, co sa
en i po cC
ichu zabe
ija.Tak zbr
C
ojni w moce, na ktG
óre nie ma leka
arstwaBędzi
G
emy nadal stD
awiać i zwalać moce
arstwa.