Na kolana Warszafski Deszcz
Tekst piosenki
Stało się. Stało się. Stało się. Stało się.
W moich oczach nigdy nie zobaczysz skruchy. Na kolana x2
Numer Raz:
Szkoda zbędnych słów, toż to nie tak,
już mam dość tych podrzędnych bzdur, co będą wieszać
tych psów, co niby dają wzór i chcą rozgrzeszać.
Spadnie świeży deszcz, co potrafi ich wskrzeszać.
Odrodzenie, rezurekcja, czas namieszać w planach,
wydawnictwa, padać na kolana prze pana.
To muzyka nasiąknięta, mokra, nie sprana,
masz zacieki, pordzewiałe cieki, więc spadaj.
Poranna rosa po nocach deszczu w blokach,
mokre miasta, ja wśród nich, rasta mieszczów z eM-O-Ka.
Po coś się to robi w tym rapie,
nagrywamy w WJ-cie, Ty w kałuży się chlapiesz.
I tak będzie zanim połapiesz się w tym wszystkim,
dostaniesz wycisk, ja będę miał odciski.
Moje słowa jak pociski przecinają aurę,
nie ma słońca, tylko chmury są nad miastem czarne.
W moich oczach nigdy nie zobaczysz skruchy. Na kolana x2
Tede:
Była przerwa, w sumie to świat nas żegnał,
była potrzebna, dawno wyparował impregnat.
To jak ściągnąć maka z pierwszej nabitki,
patrzeć jak przemakasz do suchej nitki.
Numer Raz:
Kiedy pluję w mikrofon, Ty mówisz, że pada,
kiedy snuję swe myśli, Ty słyszysz to, co opowiadam.
Walą krople w parapet, walą dobrym rapem,
powtarzamy ten patent, żeby Polskę oczyścić.
Tede:
Kropla za kroplą, ulice mokną,
jestem jasnowidzem, inaczej być nie mogło.
Mamy tajemnice, której nigdy nie poznasz,
popatrz na ulicę, jak szybko zmokła.
Numer Raz:
To dwóch takich, co kłaniają się słowom,
Numer Raz, pan Tedeusz, słuchasz nas, stoisz obok.
Nadstaw ucho i piorunochron wystaw na dach,
będzie burza, będzie lać, będzie znów padać.
W moich oczach nigdy nie zobaczysz skruchy. Na kolana x2
Tede:
Jedni wiedzą, że myślą, inni myślą, że wiedzą,
tak wyszło, do nas należy ten sezon.
Czasem mam ten moment, czuję się jak król świata,
każdy mój oponent może czuć się jak szmata.
To powraca, jest atak burzowych frontów,
znowu pada, ej Ty - to dzień sądu.
Co tu gadać? Deszcz jest po to, żeby padać,
to zamach, ryjem do gleby, (na kolana).
Nie sapać, bez pary z gęby, milczeć,
wracamy, chwilkę byliśmy gdzie indziej.
Bądź pewny, spełni się senny koszmar,
cicho-ciemni, tamto to była full-poczta.
Trudne dzieci, nikt z was nie śledzi prognoz?
Wraca reżim, chmurzy się nad Polską.
Msze w intencji, ktoś wysłuchał modlitw,
była susza w uszach, teraz czas się utopić.
W moich oczach nigdy nie zobaczysz skruchy. Na kolana x4
W moich oczach nigdy nie zobaczysz skruchy. Na kolana x2
Numer Raz:
Szkoda zbędnych słów, toż to nie tak,
już mam dość tych podrzędnych bzdur, co będą wieszać
tych psów, co niby dają wzór i chcą rozgrzeszać.
Spadnie świeży deszcz, co potrafi ich wskrzeszać.
Odrodzenie, rezurekcja, czas namieszać w planach,
wydawnictwa, padać na kolana prze pana.
To muzyka nasiąknięta, mokra, nie sprana,
masz zacieki, pordzewiałe cieki, więc spadaj.
Poranna rosa po nocach deszczu w blokach,
mokre miasta, ja wśród nich, rasta mieszczów z eM-O-Ka.
Po coś się to robi w tym rapie,
nagrywamy w WJ-cie, Ty w kałuży się chlapiesz.
I tak będzie zanim połapiesz się w tym wszystkim,
dostaniesz wycisk, ja będę miał odciski.
Moje słowa jak pociski przecinają aurę,
nie ma słońca, tylko chmury są nad miastem czarne.
W moich oczach nigdy nie zobaczysz skruchy. Na kolana x2
Tede:
Była przerwa, w sumie to świat nas żegnał,
była potrzebna, dawno wyparował impregnat.
To jak ściągnąć maka z pierwszej nabitki,
patrzeć jak przemakasz do suchej nitki.
Numer Raz:
Kiedy pluję w mikrofon, Ty mówisz, że pada,
kiedy snuję swe myśli, Ty słyszysz to, co opowiadam.
Walą krople w parapet, walą dobrym rapem,
powtarzamy ten patent, żeby Polskę oczyścić.
Tede:
Kropla za kroplą, ulice mokną,
jestem jasnowidzem, inaczej być nie mogło.
Mamy tajemnice, której nigdy nie poznasz,
popatrz na ulicę, jak szybko zmokła.
Numer Raz:
To dwóch takich, co kłaniają się słowom,
Numer Raz, pan Tedeusz, słuchasz nas, stoisz obok.
Nadstaw ucho i piorunochron wystaw na dach,
będzie burza, będzie lać, będzie znów padać.
W moich oczach nigdy nie zobaczysz skruchy. Na kolana x2
Tede:
Jedni wiedzą, że myślą, inni myślą, że wiedzą,
tak wyszło, do nas należy ten sezon.
Czasem mam ten moment, czuję się jak król świata,
każdy mój oponent może czuć się jak szmata.
To powraca, jest atak burzowych frontów,
znowu pada, ej Ty - to dzień sądu.
Co tu gadać? Deszcz jest po to, żeby padać,
to zamach, ryjem do gleby, (na kolana).
Nie sapać, bez pary z gęby, milczeć,
wracamy, chwilkę byliśmy gdzie indziej.
Bądź pewny, spełni się senny koszmar,
cicho-ciemni, tamto to była full-poczta.
Trudne dzieci, nikt z was nie śledzi prognoz?
Wraca reżim, chmurzy się nad Polską.
Msze w intencji, ktoś wysłuchał modlitw,
była susza w uszach, teraz czas się utopić.
W moich oczach nigdy nie zobaczysz skruchy. Na kolana x4