Słowo musi być święte Wiesław Michnikowski
Tekst piosenki
-
1 ocena
Człowiek może nie mieć zdrowie, to jest trudno - Pański krzyż
może nie mieć olej w głowie, to on nie jest winien tyż.
Może nie mieć to i owo, czy pieniądze, czy ja wiem,
ale niech ma zawsze słowo - to ja wtedy trzymam z nim.
Lecz ja gardzę takie typy,
co to "ach, z powodu grypy,
wyjechałem, zapomniałem,
miałem troski z kilka stron,
nie znalazłem coś taksówki,
nie wpłacili mi gotówki,
no to może innym razem,
to na razie..." - łobuz, won!
Bo słowo musi być święte,
bo słowo musi być święte,
przyrzekało się,
to potem chciało się,
czy nie chciało się - jest mus.
Bo u mnie tak jest przyjęte,
że słowo musi być święte,
zachcieło się, zabrnęło się,
wypsynęło się - szluz!
Bo jak ja powiem, że nie płacę, że ja nie dam, pan mnie zna,
to to jest więcej niż jak Kronenberg podpisze, że on da.
Bo wszystko może być dęte,
a słowo musi być święte,
powiedziałem a czy b czy x
mam obligo na fix,
tak jest.
Ja zerwałem z wujciem Kubą właśnie przez ten jeden krok
że mi zrobił grandę grubą, jak był chory temu rok.
Ja go z czoła pot ocieram, przy nim czuwam, trzymam łeb,
on mi szepce: "ach, umieram! Ty dziedziczysz po mnie sklep".
I nie mija dwa tygodnie, jako z łóżka wstał - swobodnie
I się pęta - nie pamięta! I się coraz lepiej ma.
A ja czekam miesiąc równo, po miesiącu mówię - trudno,
Ja się martwię, swoją drogą, ale nie znam go jak psa.
Bo słowo musi być święte,
bo słowo musi być święte,
przyrzekało się,
chorowało się,
umierało się,
gdzie trup?
Bo u mnie tak jest przyjęte,
że słowo musi być święte,
zachcieło się, zabrnęło się,
wypsynęło się - i siup!
Bo jakby mnie się tak zdarzyło,
żebym w takim stanie był,
to ja umarłbym ze wstydu,
gdybym potem nadal żył.
Bo wszystko może być dęte,
a słowo musi być święte,
umierałeś według własnych słów,
to jest chamstwo chodzić zdrów!
Tak jest.
Raz wypiłem parę wódek
z jednym takim - niech go szlag,
Co go było - Dzięcioł, Dudek,
w każdym razie coś od ptak,
On mnie idzie mówić: "Wiesiek!" - on się wbija we mnie wzrok -
"zagraj w moim interesie, dziecko drogie, jeden rok".
I nim błysnął świt różany, ja już byłem oplątany
On mnie capas, w każdy szabas, do geszeftu gnał - jak kat!
On mnie kazał wstawać w grypę, ja się nie znam z takim typem,
co na rok mnie angażował, a katował dziesięć lat!
Bo słowo musi być święte,
bo słowo musi być święte!
Ja siwieję już, ja głupieję już, ja łysieję już - on nic.
Bo u mnie tak jest przyjęte,
że słowo musi być święte,
mnie sił już brak, ja jestem wrak
on ciągle jak rydz!
On bez trzy asy szlem w bez atu,
ugra robiąc jedną w szpic,
on robi widza do kwadratu zanim zdoła mrugnąć widz
Bo słowo może być dęte,
jeżeli dmie się z talentem
Ja ci za to daję róży kwiat,
ech ty Dudek, dmiej sto lat!
może nie mieć olej w głowie, to on nie jest winien tyż.
Może nie mieć to i owo, czy pieniądze, czy ja wiem,
ale niech ma zawsze słowo - to ja wtedy trzymam z nim.
Lecz ja gardzę takie typy,
co to "ach, z powodu grypy,
wyjechałem, zapomniałem,
miałem troski z kilka stron,
nie znalazłem coś taksówki,
nie wpłacili mi gotówki,
no to może innym razem,
to na razie..." - łobuz, won!
Bo słowo musi być święte,
bo słowo musi być święte,
przyrzekało się,
to potem chciało się,
czy nie chciało się - jest mus.
Bo u mnie tak jest przyjęte,
że słowo musi być święte,
zachcieło się, zabrnęło się,
wypsynęło się - szluz!
Bo jak ja powiem, że nie płacę, że ja nie dam, pan mnie zna,
to to jest więcej niż jak Kronenberg podpisze, że on da.
Bo wszystko może być dęte,
a słowo musi być święte,
powiedziałem a czy b czy x
mam obligo na fix,
tak jest.
Ja zerwałem z wujciem Kubą właśnie przez ten jeden krok
że mi zrobił grandę grubą, jak był chory temu rok.
Ja go z czoła pot ocieram, przy nim czuwam, trzymam łeb,
on mi szepce: "ach, umieram! Ty dziedziczysz po mnie sklep".
I nie mija dwa tygodnie, jako z łóżka wstał - swobodnie
I się pęta - nie pamięta! I się coraz lepiej ma.
A ja czekam miesiąc równo, po miesiącu mówię - trudno,
Ja się martwię, swoją drogą, ale nie znam go jak psa.
Bo słowo musi być święte,
bo słowo musi być święte,
przyrzekało się,
chorowało się,
umierało się,
gdzie trup?
Bo u mnie tak jest przyjęte,
że słowo musi być święte,
zachcieło się, zabrnęło się,
wypsynęło się - i siup!
Bo jakby mnie się tak zdarzyło,
żebym w takim stanie był,
to ja umarłbym ze wstydu,
gdybym potem nadal żył.
Bo wszystko może być dęte,
a słowo musi być święte,
umierałeś według własnych słów,
to jest chamstwo chodzić zdrów!
Tak jest.
Raz wypiłem parę wódek
z jednym takim - niech go szlag,
Co go było - Dzięcioł, Dudek,
w każdym razie coś od ptak,
On mnie idzie mówić: "Wiesiek!" - on się wbija we mnie wzrok -
"zagraj w moim interesie, dziecko drogie, jeden rok".
I nim błysnął świt różany, ja już byłem oplątany
On mnie capas, w każdy szabas, do geszeftu gnał - jak kat!
On mnie kazał wstawać w grypę, ja się nie znam z takim typem,
co na rok mnie angażował, a katował dziesięć lat!
Bo słowo musi być święte,
bo słowo musi być święte!
Ja siwieję już, ja głupieję już, ja łysieję już - on nic.
Bo u mnie tak jest przyjęte,
że słowo musi być święte,
mnie sił już brak, ja jestem wrak
on ciągle jak rydz!
On bez trzy asy szlem w bez atu,
ugra robiąc jedną w szpic,
on robi widza do kwadratu zanim zdoła mrugnąć widz
Bo słowo może być dęte,
jeżeli dmie się z talentem
Ja ci za to daję róży kwiat,
ech ty Dudek, dmiej sto lat!