Rondo, czyli piosenka o kacu-gigancie Jacek Kaczmarski
Tekst piosenki i chwyty na gitarę
-
11 ulubionych
Tydzień z hakiem dobrze było mi na świecie,
Bo od rana do wieczora piłem wściekle –
Aż mnie ścięło z nóg na amen tuż przy mecie
I pojąłem, cały drżąc, że jestem w piekle.
W miejscu stanął czas i lęk ogarnął duszę
Za całego życia winy wieczną męką.
By uniknąć jej – wiedziałem – wypić muszę,
Ale jak na złość nie było nic pod ręką.
Wszyscy krewni i znajomi stali wokół,
Pochylali swoje współczujące głowy,
Powtarzając na okrągło – tylko spokój,
Nic ci się nie stanie, przecież jesteś zdrowy.
Potem przyszedł lekarz razem z tłumem gości.
Każdy z nich ze sobą przyniósł flaszkę wódki
I śpiewali, że za siedem dni radości
Całą wieczność będę troski miał i smutki.
I słyszałem, jak bawili się do rana,
Jak wznosili tuż za ścianą moje zdrowie,
Kiedy czułem, jak sufitu twarz pijana
Drwiąco patrzy na mnie spod przymkniętych powiek.
Czas nie mijał, ale trwał z uporem czasu,
Który dobrze wie, że czasu ma w nadmiarze.
Minął wiek, nim myśl zrodziła się z hałasu,
By pogrążyć w jeszcze większym mnie koszmarze.
Trzysta lat myślałem o tym, co zrobiłem,
Trzysta – czego mi się zrobić nie udało,
Trzecie trzysta się zbierałem na wysiłek,
Żeby sprawdzić, czy mnie słucha własne ciało.
Kiedy wstałem – puste było moje piekło;
Śladu gości, uczt i wrzawy już nie słychać…
Tysiąc lat minęło w końcu – jak się rzekło,
Więc najwyższy czas wyskoczyć na kielicha.
Tydzień z hakiem dobrze było mi na świecie,
Bo od rana do wieczora piłem wściekle –
Aż mnie ścięło z nóg na amen tuż przy mecie
I pojąłem, cały drżąc, że jestem w piekle.
e
Bo od rana do wieczora piłem wściekle –
a
Aż mnie ścięło z nóg na amen tuż przy mecie
H7
I pojąłem, cały drżąc, że jestem w piekle.
e
a
e
H7
e
W miejscu stanął czas i lęk ogarnął duszę
Za całego życia winy wieczną męką.
By uniknąć jej – wiedziałem – wypić muszę,
Ale jak na złość nie było nic pod ręką.
Wszyscy krewni i znajomi stali wokół,
a
e
Pochylali swoje współczujące głowy,
H7
Powtarzając na okrągło – tylko spokój,
e
a
Nic ci się nie stanie, przecież jesteś zdrowy.
C
H7
Potem przyszedł lekarz razem z tłumem gości.
Każdy z nich ze sobą przyniósł flaszkę wódki
I śpiewali, że za siedem dni radości
Całą wieczność będę troski miał i smutki.
I słyszałem, jak bawili się do rana,
Jak wznosili tuż za ścianą moje zdrowie,
Kiedy czułem, jak sufitu twarz pijana
Drwiąco patrzy na mnie spod przymkniętych powiek.
Czas nie mijał, ale trwał z uporem czasu,
Który dobrze wie, że czasu ma w nadmiarze.
Minął wiek, nim myśl zrodziła się z hałasu,
By pogrążyć w jeszcze większym mnie koszmarze.
Trzysta lat myślałem o tym, co zrobiłem,
Trzysta – czego mi się zrobić nie udało,
Trzecie trzysta się zbierałem na wysiłek,
Żeby sprawdzić, czy mnie słucha własne ciało.
Kiedy wstałem – puste było moje piekło;
Śladu gości, uczt i wrzawy już nie słychać…
Tysiąc lat minęło w końcu – jak się rzekło,
Więc najwyższy czas wyskoczyć na kielicha.
Tydzień z hakiem dobrze było mi na świecie,
Bo od rana do wieczora piłem wściekle –
Aż mnie ścięło z nóg na amen tuż przy mecie
I pojąłem, cały drżąc, że jestem w piekle.