Akwarele Michał Wojtek
Tekst piosenki
Pod powierzchnia wody krzyczę z całej siły
Ale otacza mnie jedynie głucha cisza
Staram się złapać powietrze, płuca wody się napiły
Samotność i nienawiść mojego ducha ucisza
Bądź moim powietrzem, moją butlą z tlenem
Daj mi przetrwać jeszcze trochę, bądź moim wybawieniem
Gdy jesteś obok to tak jakbym miał skrzela
Dajesz kolor mojej kartce
Akwarela
I nie chodzi mi o to, że w papierach masz plastyka
Chodzi o to mi kocie, że nadajesz sens każdej chwili
Względem Ciebie mam charakter fanatyka
I wkurwiają mnie tępe spojrzenia tych debili
Cierpię opalany płomieniem niezrozumienia
Oparzenia skóry, ofiara samospalenia
Stopień bliżej do piekła, zmierzam tam bez wytchnienia
Choć już teraz idę jak po rozżarzonych kamieniach
Wtedy pojawiasz się Ty ale nie gasisz ognia
Zmieniasz go w namiętność, którą pije do dna
Swoim wzrokiem podniecasz mnie jak benzyna żar
A Twój głos hipnotyzuje mnie jak toksyna
Czar, który masz w sobie działa na mnie jak te szlugi
Kiedy chłoniesz wciągam Cię i wiem że zatrzymam
Mówisz najpiękniej uśmiechają się Ci którzy cierpią
A Ja wiem o tym najlepiej bo jestem wśród nich, serio
Może winienem powiedzieć Ci co naprawdę czuje
Ale blokuje mnie ta myśl, która się we mnie snuje
że z czasem tymi słowami obojga nas zatruje
I zepsuje wszystko to co między nami jest, zrujnuje
Ale otacza mnie jedynie głucha cisza
Staram się złapać powietrze, płuca wody się napiły
Samotność i nienawiść mojego ducha ucisza
Bądź moim powietrzem, moją butlą z tlenem
Daj mi przetrwać jeszcze trochę, bądź moim wybawieniem
Gdy jesteś obok to tak jakbym miał skrzela
Dajesz kolor mojej kartce
Akwarela
I nie chodzi mi o to, że w papierach masz plastyka
Chodzi o to mi kocie, że nadajesz sens każdej chwili
Względem Ciebie mam charakter fanatyka
I wkurwiają mnie tępe spojrzenia tych debili
Cierpię opalany płomieniem niezrozumienia
Oparzenia skóry, ofiara samospalenia
Stopień bliżej do piekła, zmierzam tam bez wytchnienia
Choć już teraz idę jak po rozżarzonych kamieniach
Wtedy pojawiasz się Ty ale nie gasisz ognia
Zmieniasz go w namiętność, którą pije do dna
Swoim wzrokiem podniecasz mnie jak benzyna żar
A Twój głos hipnotyzuje mnie jak toksyna
Czar, który masz w sobie działa na mnie jak te szlugi
Kiedy chłoniesz wciągam Cię i wiem że zatrzymam
Mówisz najpiękniej uśmiechają się Ci którzy cierpią
A Ja wiem o tym najlepiej bo jestem wśród nich, serio
Może winienem powiedzieć Ci co naprawdę czuje
Ale blokuje mnie ta myśl, która się we mnie snuje
że z czasem tymi słowami obojga nas zatruje
I zepsuje wszystko to co między nami jest, zrujnuje