Schiza Mam Na Imię Aleksander
Tekst piosenki
Nawet nie wiem gdzie wtedy szedłem, mówiłem szeptem
Chciałem więcej od ciebie, od ciebie tak wściekle
Chciałem być wszędzie, w niebie, w piekle
Gdziekolwiek by zrzucić z siebie to brzemię
Odpowiedz Boże, tylko Tobie okazałem trwogę
Pomyśl proszę albo rzuć w ogień
Słowem, bo na pewno mnie nie dotkniesz
Nie jestem godzien
A jeśli jestem to tylko w połowie
Bo kreślę więcej niż jedną drogę
Świadomość mam, wiem, że istnieje
Ten ktoś obok, jakby słowo w słowo
Jak robot, jak ogon
Stopa w stopę, jeszcze trochę i mnie pożre
Żyję w strachu od kiedy zabiera każdy oddech
Od kiedy szepcze do ucha i każe słuchać
A ja to robię bo się boję, on mój świat zakłóca
Przeciwko mnie jest, a jest częścią mnie
Zamknięci w tej samej klatce, dzielimy wyobraźnię
Dzielimy matkę, dzieciństwo, a nie jest bratem
Nie wiem czy przypadkiem wybrał ofiarę
Czy sam zdecydował czy będzie tu na zawsze
Może odejdzie gdy spełnię każdą jego zachciankę
Mam moc w sobie, chcę tego dowieść
Mam też trwogę co nie chce odejść nawet na moment
Jestem posłuszny wobec tego co jest demonem chyba
I się ukrywa w mojej głowie jak bandyta
I idę swoją i jego drogą choć równoległe, gdzie indziej wiodą
Choć równo bije serce, nie wiem czy jestem sobą
Przeklęty pasożyt, owad, zaczął wariować
Chce wypijać morza i kasować ślad po nas
Jestem taki sam w tym wszystkim
Gdyby nie on może byłbym inny, może mniej przykry
Bo choć mamy różne moralności, różny zbiór prawd
To mamy tylko jedną twarz
Mimika jest inna, dziwna, mieszana
Może ta barykada w końcu da się złamać, ta
To przełom by był, ale on trzyma na smyczy
I nic i nikt nie doda mi sił gdy padnę na pysk
Rozczarowany, zły jak zombi
Jestem pan nikt nawet dla swoich kończyn
Niefartowny jak implant, jak obcy
Ja czy on, ciało czy umysł to punkt zbiorczy
A może on to rodzaj trybu off
Bym tłumił to coś, przez co może cierpieć ktoś
Może te wielkie emocje, które siedzą wewnątrz
Rozerwałyby mnie i to jest jedyną ucieczką
Tłumi to w sposób trudny
Choć może byłoby gorzej gdybym dał się ponieść
Gdyby ten piekielny ładunek odczuć
Eksplodował jak galaktyka prochu
To siedzi we mnie, coś musi poskromić bestię
Bo gdybym nie miał schizofrenii, miałbym epilepsję
Chciałem więcej od ciebie, od ciebie tak wściekle
Chciałem być wszędzie, w niebie, w piekle
Gdziekolwiek by zrzucić z siebie to brzemię
Odpowiedz Boże, tylko Tobie okazałem trwogę
Pomyśl proszę albo rzuć w ogień
Słowem, bo na pewno mnie nie dotkniesz
Nie jestem godzien
A jeśli jestem to tylko w połowie
Bo kreślę więcej niż jedną drogę
Świadomość mam, wiem, że istnieje
Ten ktoś obok, jakby słowo w słowo
Jak robot, jak ogon
Stopa w stopę, jeszcze trochę i mnie pożre
Żyję w strachu od kiedy zabiera każdy oddech
Od kiedy szepcze do ucha i każe słuchać
A ja to robię bo się boję, on mój świat zakłóca
Przeciwko mnie jest, a jest częścią mnie
Zamknięci w tej samej klatce, dzielimy wyobraźnię
Dzielimy matkę, dzieciństwo, a nie jest bratem
Nie wiem czy przypadkiem wybrał ofiarę
Czy sam zdecydował czy będzie tu na zawsze
Może odejdzie gdy spełnię każdą jego zachciankę
Mam moc w sobie, chcę tego dowieść
Mam też trwogę co nie chce odejść nawet na moment
Jestem posłuszny wobec tego co jest demonem chyba
I się ukrywa w mojej głowie jak bandyta
I idę swoją i jego drogą choć równoległe, gdzie indziej wiodą
Choć równo bije serce, nie wiem czy jestem sobą
Przeklęty pasożyt, owad, zaczął wariować
Chce wypijać morza i kasować ślad po nas
Jestem taki sam w tym wszystkim
Gdyby nie on może byłbym inny, może mniej przykry
Bo choć mamy różne moralności, różny zbiór prawd
To mamy tylko jedną twarz
Mimika jest inna, dziwna, mieszana
Może ta barykada w końcu da się złamać, ta
To przełom by był, ale on trzyma na smyczy
I nic i nikt nie doda mi sił gdy padnę na pysk
Rozczarowany, zły jak zombi
Jestem pan nikt nawet dla swoich kończyn
Niefartowny jak implant, jak obcy
Ja czy on, ciało czy umysł to punkt zbiorczy
A może on to rodzaj trybu off
Bym tłumił to coś, przez co może cierpieć ktoś
Może te wielkie emocje, które siedzą wewnątrz
Rozerwałyby mnie i to jest jedyną ucieczką
Tłumi to w sposób trudny
Choć może byłoby gorzej gdybym dał się ponieść
Gdyby ten piekielny ładunek odczuć
Eksplodował jak galaktyka prochu
To siedzi we mnie, coś musi poskromić bestię
Bo gdybym nie miał schizofrenii, miałbym epilepsję
Najpopularniejsze piosenki Mam Na Imię Aleksander
- 11 Skąd on się wziął
- 12 Schiza
- 13 Przelatuję Nad Blokami
- 14 Pręgi
- 15 Outro/Odpowiedzialność
- 16 Nie powtarzaj mi
- 17 Nie myśl o mnie źle
- 18 Nie mam nic
- 19 Nic w zamian
- 20 Na światłach STOP