Śniły mi się lwy Bogumił Kłodkowski
Tekst piosenki
Śniły mi się lwy, dwa kudłate lwy
Jeden mniejszy w kapeluszu
Schował się przede mną w buszu
Pewnie czegoś zły, pewnie czegoś zły
Za to pierwszy lew, bardzo fajny lew
Widać lepiej wychowany
Podał łapę, mruknął: "Johnny"
I rozchmurzył brew, i rozchmurzył brew
Mówi do mnie: "Cześć, bardzo chce się jeść
Nie znasz, koleś, jakiejś mety
Gdzie by były fest kotlety?
Zjadłbym tak ze sześć" - zjadłby tak ze sześć
Patrzę ja na lwa, jaką grzywę ma
Zwierzę mocno jest kudłate
Widać, że ma w dechę tatę
Takiego jak ja, takiego jak ja
Mówię: "Owszem, znam pójdziemy se tam
Schaboszczaki jak ta lala
Tam na obiad się odpala
Zafunduję wam, zafunduję wam"
Ucieszył się zwierz, sympatyczny zwierz
Drugi lew nastawił uszu
I natychmiast dyla z buszu
Mówi: "Ja chcę też", mówi: "Ja chcę też"
Myślę sobie - ha, głodne obydwa
Jak tam zaczną wtrajać sznycle
To z torbami puszczą hycle
Jak dwa razy dwa, jak dwa razy dwa
Mówię przeto tak: "Idziem tak czy siak
Zagryźć, wiecie, po kotlecie
A kelnera też na trzecie
Zgoda?" Mówią: "Tak" - "Zgoda?" Mówią: "Tak"
No to idziem, lwy, moje fajne lwy
Knajpa blisko, stolik pusty
Kelner - jak się patrzy - tłusty
Schaboszczaki trzy, schaboszczaki trzy
Lewek kotlet je, w brzuszek głaszcze się
I spoziera na kelnera
Ale ja przed ich deserem
(Tak na wszelki wypadek)
Obudziłem się, obudziłem się
Jeden mniejszy w kapeluszu
Schował się przede mną w buszu
Pewnie czegoś zły, pewnie czegoś zły
Za to pierwszy lew, bardzo fajny lew
Widać lepiej wychowany
Podał łapę, mruknął: "Johnny"
I rozchmurzył brew, i rozchmurzył brew
Mówi do mnie: "Cześć, bardzo chce się jeść
Nie znasz, koleś, jakiejś mety
Gdzie by były fest kotlety?
Zjadłbym tak ze sześć" - zjadłby tak ze sześć
Patrzę ja na lwa, jaką grzywę ma
Zwierzę mocno jest kudłate
Widać, że ma w dechę tatę
Takiego jak ja, takiego jak ja
Mówię: "Owszem, znam pójdziemy se tam
Schaboszczaki jak ta lala
Tam na obiad się odpala
Zafunduję wam, zafunduję wam"
Ucieszył się zwierz, sympatyczny zwierz
Drugi lew nastawił uszu
I natychmiast dyla z buszu
Mówi: "Ja chcę też", mówi: "Ja chcę też"
Myślę sobie - ha, głodne obydwa
Jak tam zaczną wtrajać sznycle
To z torbami puszczą hycle
Jak dwa razy dwa, jak dwa razy dwa
Mówię przeto tak: "Idziem tak czy siak
Zagryźć, wiecie, po kotlecie
A kelnera też na trzecie
Zgoda?" Mówią: "Tak" - "Zgoda?" Mówią: "Tak"
No to idziem, lwy, moje fajne lwy
Knajpa blisko, stolik pusty
Kelner - jak się patrzy - tłusty
Schaboszczaki trzy, schaboszczaki trzy
Lewek kotlet je, w brzuszek głaszcze się
I spoziera na kelnera
Ale ja przed ich deserem
(Tak na wszelki wypadek)
Obudziłem się, obudziłem się