Korek, korek Trzeci oddech kaczuchy
Tekst piosenki
Chciałem jeździć po stolicy, by załatwić kilka spraw,
Lecz bezradny, na ulicy, stałem pośród innych aut.
Wielki korek! Wóz na wozie, posuwają się "co meter",
Patrzę a tam w samochodzie jakiś facet robi sweter.
Druty mu błyskają w rękach a na czole błyszczy trud.
Od Pałacu do Łazienek zdążył zrobić swetra przód.
Korek, korek, korek, korek
Korek w czwartek, piątek, wtorek...
Stoi śmieciarz i doktorek,
Każdy zjechał tu nie w porę.
Korek, korek, korek, korek.
Zatkał miasta się zaworek.
Moloch przypomina zmorę,
A ja gorę, a ja gorę, a ja gorę.
Dym świdrował moje oczy, w smogu nie widziałem cię,
Ma Warszawo. Na rentgena! Prześwietl płuca, bo jest źle!
Biedny pałaca do Stalina z braku tlenu dusił się,
Więc zrobiłem mu iniekcję z ZCHN i SLD-e.
Pałac się jak pies otrzepał zastrzyk trochę bolał go,
A z kultury i nauki opadało całe zło.
Księdzu w rodoburej maździe, który jeździ gdzieś we wtorki,
Skrzydła marzą się anioła, by móc wzlecieć ponad korki.
Trochę dalej wóz rządowy stoi w rządku godzin trzy,
Dziennikarze atakują. Jak osika premier drży.
W innym aucie nasz Prezydent do słuchawki krzyczy: "Nie to,
Wstydu oszczędź, sekretarzu, i odvetuj nasze veto.
A w beżowym trabanciaku gorzka pije chłop herbatę,
Marzy mu się nowy traktor, więc oszczędza na przedpłatę.
Jedzie on do ministerstwa, za trabantem ciągnie trzodę,
Chce by podwyższyli w skupie, choć do mleka leje wodę.
Właśnie dziecko jogurt pije, w którym ołów aż się śmieje.
Nim dojedzie Jaś do szkoły, Jan się w korku zestarzeje.
Wszyscy smętnie w korku siedzą, w "Polonezie" baba rodzi,
Zadumało się nad życiem dwóch mafiosów z miasta Łodzi.
I 100 lat tak będą dumać aż zbudują obwodnicę,
No bo taka obwodnica odblokuje nam stolicę.
Lecz niestety proszę państwa! Ciężkie życie na ulicy,
Bo w tym korku siedzi również pan projektant obwodnicy...
Lecz bezradny, na ulicy, stałem pośród innych aut.
Wielki korek! Wóz na wozie, posuwają się "co meter",
Patrzę a tam w samochodzie jakiś facet robi sweter.
Druty mu błyskają w rękach a na czole błyszczy trud.
Od Pałacu do Łazienek zdążył zrobić swetra przód.
Korek, korek, korek, korek
Korek w czwartek, piątek, wtorek...
Stoi śmieciarz i doktorek,
Każdy zjechał tu nie w porę.
Korek, korek, korek, korek.
Zatkał miasta się zaworek.
Moloch przypomina zmorę,
A ja gorę, a ja gorę, a ja gorę.
Dym świdrował moje oczy, w smogu nie widziałem cię,
Ma Warszawo. Na rentgena! Prześwietl płuca, bo jest źle!
Biedny pałaca do Stalina z braku tlenu dusił się,
Więc zrobiłem mu iniekcję z ZCHN i SLD-e.
Pałac się jak pies otrzepał zastrzyk trochę bolał go,
A z kultury i nauki opadało całe zło.
Księdzu w rodoburej maździe, który jeździ gdzieś we wtorki,
Skrzydła marzą się anioła, by móc wzlecieć ponad korki.
Trochę dalej wóz rządowy stoi w rządku godzin trzy,
Dziennikarze atakują. Jak osika premier drży.
W innym aucie nasz Prezydent do słuchawki krzyczy: "Nie to,
Wstydu oszczędź, sekretarzu, i odvetuj nasze veto.
A w beżowym trabanciaku gorzka pije chłop herbatę,
Marzy mu się nowy traktor, więc oszczędza na przedpłatę.
Jedzie on do ministerstwa, za trabantem ciągnie trzodę,
Chce by podwyższyli w skupie, choć do mleka leje wodę.
Właśnie dziecko jogurt pije, w którym ołów aż się śmieje.
Nim dojedzie Jaś do szkoły, Jan się w korku zestarzeje.
Wszyscy smętnie w korku siedzą, w "Polonezie" baba rodzi,
Zadumało się nad życiem dwóch mafiosów z miasta Łodzi.
I 100 lat tak będą dumać aż zbudują obwodnicę,
No bo taka obwodnica odblokuje nam stolicę.
Lecz niestety proszę państwa! Ciężkie życie na ulicy,
Bo w tym korku siedzi również pan projektant obwodnicy...