Ja Trio Gintrowski Kaczmarski Łapiński
Tekst piosenki i chwyty na gitarę
-
23 ulubione
Nie jestem piękny, a przyciągam wzrok,
Cieszy mnie wstręt w tworzących mnie spojrzeniach;
Sprytu nauczył mnie ułomny krok,
Co krok normalny w powód wstydu zmienia.
Wiem, że nawiedzam przyzwoite sny;
Bóg mnie spartaczył, jam wyrzut sumienia;
Dlatego wpełzam w dostojne zgromadzenia,
Gdzie racją bytu jest bezkarne – my!
A ja na złość im – nie należę.
I tak beze mnie – o mnie – gra.
Jednego nikt mi nie odbierze:
Ja jestem ja, ja, ja.
Jednego nikt mi nie odbierze:
Ja jestem ja, ja, ja.
W karczmie tak siadam, by mnie widzieć mógł
Każdy obżartuch najzdrowszy i pijak;
To, co mi Bóg dał zamiast zwykłych nóg,
Wokół półmiska bezwstydnie owijam.
Tym, co mam w miejsce rąk, odpędzam psy
Węszące łatwy łup w chromego strawie
I traci nastrój biesiadników gawiedź,
Co śpiewa przy mnie swoje śmieszne – my!
Bo ja na złość im – nie należę.
I tak beze mnie – o mnie – gra.
Jednego nikt mi nie odbierze:
Ja jestem ja, ja, ja.
Jednego nikt mi nie odbierze:
Ja jestem ja, ja, ja.
W farze na najświetlistszą włażę z ław,
Gdzie przed ołtarzem tęcza lśni z witraży,
By, kiedy wierni proszą – Boże zbaw! –
Móc Mu pokazać, co z mej zrobił twarzy.
Więc patrzą na mnie, chociaż kapłan grzmi
Żeśmy jedynie niepoprawnym stadem,
Bom namacalnym przecież jest przykładem,
Że jest nieprawdą ich chóralne – my!
Bo ja na złość im – nie należę.
I tak beze mnie – o mnie – gra.
Jednego nikt mi nie odbierze:
Ja jestem ja, ja, ja.
Jednego nikt mi nie odbierze:
Ja jestem ja, ja, ja.
Nie jestem sam. Odmiennych nas jest w bród!
Wciąż otorbionych wstrętem i respektem.
Bóg dał z kalectwem pokusę nam – i głód,
By się związać w pokręconych sektę.
Partia Potworków! Rząd zatrutej krwi!
Ach, cóż za ulga – unormalnić skazy!
Nakaz szacunku, a nie gest odrazy,
Wystarczy – ja! ja! ja! – zmienić w – my!
Nie, nie chcę wpływać i należeć!
I tak beze mnie – o mnie – gra.
Jednego nikt mi nie odbierze:
Ja jestem ja! ja! ja!
Jednego nikt mi nie odbierze:
Ja jestem ja! ja! ja!
G
a
G
D/Fis
Cieszy mnie wstręt w tworzących mnie spojrzeniach;
G
a
G
D/Fis
Sprytu nauczył mnie ułomny krok,
a
D/Fis
G
Co krok normalny w powód wstydu zmienia.
C
D/Fis
e
Wiem, że nawiedzam przyzwoite sny;
Bóg mnie spartaczył, jam wyrzut sumienia;
Dlatego wpełzam w dostojne zgromadzenia,
Gdzie racją bytu jest bezkarne – my!
A ja na złość im – nie należę.
a
e
I tak beze mnie – o mnie – gra.
h
e
Jednego nikt mi nie odbierze:
a
e
Ja jestem ja, ja, ja.
h
e
Jednego nikt mi nie odbierze:
a
e
Ja jestem ja, ja, ja.
h
e
W karczmie tak siadam, by mnie widzieć mógł
Każdy obżartuch najzdrowszy i pijak;
To, co mi Bóg dał zamiast zwykłych nóg,
Wokół półmiska bezwstydnie owijam.
Tym, co mam w miejsce rąk, odpędzam psy
Węszące łatwy łup w chromego strawie
I traci nastrój biesiadników gawiedź,
Co śpiewa przy mnie swoje śmieszne – my!
Bo ja na złość im – nie należę.
I tak beze mnie – o mnie – gra.
Jednego nikt mi nie odbierze:
Ja jestem ja, ja, ja.
Jednego nikt mi nie odbierze:
Ja jestem ja, ja, ja.
W farze na najświetlistszą włażę z ław,
Gdzie przed ołtarzem tęcza lśni z witraży,
By, kiedy wierni proszą – Boże zbaw! –
Móc Mu pokazać, co z mej zrobił twarzy.
Więc patrzą na mnie, chociaż kapłan grzmi
Żeśmy jedynie niepoprawnym stadem,
Bom namacalnym przecież jest przykładem,
Że jest nieprawdą ich chóralne – my!
Bo ja na złość im – nie należę.
I tak beze mnie – o mnie – gra.
Jednego nikt mi nie odbierze:
Ja jestem ja, ja, ja.
Jednego nikt mi nie odbierze:
Ja jestem ja, ja, ja.
Nie jestem sam. Odmiennych nas jest w bród!
Wciąż otorbionych wstrętem i respektem.
Bóg dał z kalectwem pokusę nam – i głód,
By się związać w pokręconych sektę.
Partia Potworków! Rząd zatrutej krwi!
Ach, cóż za ulga – unormalnić skazy!
Nakaz szacunku, a nie gest odrazy,
Wystarczy – ja! ja! ja! – zmienić w – my!
Nie, nie chcę wpływać i należeć!
I tak beze mnie – o mnie – gra.
Jednego nikt mi nie odbierze:
Ja jestem ja! ja! ja!
Jednego nikt mi nie odbierze:
Ja jestem ja! ja! ja!